Pani Marta Brzóska rozżalona na śremski szpital przysłała list:
„Dzień dobry, chciałabym żeby Pan napisał o tym co wydarzyło się tydzień temu. Mianowicie moja ciocia, która była po wylewie, dostała skierowanie od lekarza rodzinnego w poniedziałek na założenie peg-a. Pojechałam ze skierowaniem od razu w poniedziałek do Śremskiego szpitala na chirurgię. Lekarz, powiedział, że mam przyjść w środę, bo w środę są przyjęcia planowane. Mówiłam, że ciocia jest skrajnie wygłodzona, że od ponad 1 tygodnia nie je i nie pije, dostaje dwa razy dziennie glukozę w kroplówce. Lekarz wzdrygnął ramionami i kazał przyjść w środę.
Pojechałam w środę, Pani doktor wpisała ją na piątek na zabieg i kazała na czwartek załatwić transport sanitarny, który miał ciocię przywieźć. Wszystko załatwiłam i ciocia pojechała w czwartek ok 10:30 do szpitala. Moja mama pojechała do niej ok 12, rozmawiała z panią doktor i ta powiedziała jej że ma przyjechać jutro ok południa i że ciocia będzie już po zabiegu.
Mama pojechała w piątek tak jak Pani doktor kazała, poszła na pokój gdzie przebywała ciocia i okazało się, że cioci nie ma. Pielęgniarka powiedziała mamie, że ma iść do lekarza. Tam mama dowiedziała się, że ciocia zmarła o godzinie 24:20.
Dlaczego nikt nie zadzwonił od razu?! To jest niedopuszczalne! Rodzina powinna być powiadomiona w pierwszej kolejności! Mało tego, z rozmowy z lekarzem wynikało, że zrobili cioci w czwartek badania i wyniki były bardzo złe. Dlaczego już wtedy nikt nie zadzwonił, że jest taki ciężki stan?”
Mój komentarz:
Niedawno miałem przyjemność publikować pochwały na temat działalności SOR-u przy naszym szpitalu. Tym razem czytelniczka, która podpisuje się pod swoimi żalami pełnym imieniem i nazwiskiem przekazuje obserwacje zgoła odmienne. List polecam uwadze i rozwadze władzom szpitala, by nigdy więcej podobna historia się nie powtórzyła.
12 Komentarzy
Do K.G.
Jedyna rodziną cioci była moja mama, poza tym pisałam, że ciocia była po wylewie, nie była w stanie nic podpisać, bo nie była na tyle świadoma.
Również uważam, iż Śremski szpital to jedno wielkie dno, syf, nieudolność osób w nim pracujących, pacjent w ogóle się w tym szpitalu nie liczy, wszystkie sprawy w których zawiniają pracownicy są po prostu potocznie mówiąc wmiatane pod przysłowiowy DYWAN. Niejednokrotnie dotyczyło to mojej rodziny(sepsa i podobne sprawy) jak mi wielu znajomych. Najgorszy oddział to niestety CHIRURGIA -bałagan na oddziale gdyż salowe jak się je nazywa piszą SMS zamiast pracować interesują się nie swą pracą a poza tym posłuchajcie „Żeby zwykła salowa przyjmowała i prowadziła na oddział i mierzyła ciśnienie -gdzie do cholery my żyjemy-czy w końcu ktoś z tym zrobi porządek nadto bałagan w dokumentacji nawet mało zorientowani czy istnieje zgodność z wypisem jaki pacjent otrzymuje brak działań które winny zaistnieć a jednak lekarze pomijają mówiąc oj przecież wydawało mnie się, że ja to zrobiłem/łam
Bałbym się użyć określenia „szpital” na to miejsce do umierania. Przez nich zostałabym kaleką na całe życie, od lekarza usłyszeliśmy tylko: „Ups, przykro nam, nie udało się”, to nie miało prawa się udać, kiedy pogruchotane na miał kości nastawiają…
Odkąd kilka dni temu zauważyłam artykuły na ten temat nurtuje mnie jedno pytanie, istotne a nie zawarte w tekście.
Czy pani miała zgodę o cioci odnośnie informowania o stanie zdrowia? Przy przyjęciu zawsze pacjent wypełnia taką deklaracje, być może ciocia nie podpisała zgody na informowanie osób postronnych?
Wszystko to smutno się czyta. Ja sama korzystałam z pomocy szpitala dwukrotnie, a z dzieckiem 5 lub 6 razy. Nigdy mnie nie spławiono, zawsze wzięto na oddział.
Pracuję jako pielęgniarka i niestety my nie informujemy rodziny o pogorszeniu zdrowia czy śmierci pacjenta, należy to do obowiązków lekarzy i powinni uczynić to jak najszybciej możliwe. Niestety tak jak w każdym zawodzie są lekarze z empatią, którzy zadzwonią, a są tacy, co prześpią całą noc i nie chce się im zadzwonić na te parę minut do rodziny. Przykra ta sytuacja, bo nikt nie chciałby się w niej znaleźć.
W tym szpitalu pracują największe zjeby umysłowe lekarz powinien dostać tak w mordę żeby oknem wyleciał na dniach tam jadę i kilku wyłapie liścia nawet szmata z recepcji zostanie wyciągniętą za szmaty
Jak mój dziadek zmarł to wysłali SMS do sąsiada bo numer pomylili. I wmawiali nam przez telefon że poprawił się stan zdrowia
Ten szpital to porażka.
Nigdy nie spotkała mnie przykrość ze strony Szpitala.Zawsze mile wspominam czy to oddział czy SOR. W tym przypadku bardzo współczuję Rodzinie.To jest niedopuszczalne żeby Rodzina nie została powiadomiona o pogarszającym się stanie zdrowia, nie mówiąc o śmierci osoby bliskiej.Przykre
Sytuacja niska miejsce na Oddziale, a nie na Sor . Czytanie ze zrozumieniem się kłania !
Chirurgia też tak jest masakra jak iść po pomoc do lekarza to lepiej trumnę szykować oni myślą że człowiek L4 chce nie prosi się o pomoc