Pisze do mnie Pani Anna, która jak wynika z korespondencji jest “kociarą”. List jest długi i miejscami mocno krytyczny w stosunku do Schroniska dla zwierząt w Gaju. Zainteresowanych tematem zapraszam do dyskusji.
„Szanowny Panie Piotrze, bardzo proszę zająć się tematem wolno bytujących i bezdomnych kotów, które bytują m.in. w gminie Śrem i Książ. Jakiś czas temu otrzymałam wstrząsającą prośbę od mieszkańców miejscowości Psarskie. Sprawa dotyczyła czterech wolno bytujących kotów w tej właśnie miejscowości. Koty bytowały na terenie gminy Śrem, a z uchwały, jaką podjęła rada miejska jasno wynika, że bezdomne zwierzęta mają mieć zapewnioną opiekę w schronisku w Gaju, nota bene, znajdującym się na terenie gminy Śrem. Na podstawie zapisów można wnioskować, że do schroniska mają trafiać także zwierzęta chore, wymagające pomocy weterynaryjnej. A takiej pomocy wymagały właśnie koty z miejscowości Psarskie.
Odpowiedź, którą otrzymałam niemile mnie zaskoczyła, ale do tego wrócę nieco później.
Nadmienię tylko, że ostatecznie trzy koty z Psarskiego otrzymały pomoc, czwarty owej pomocy, niestety, nie doczekał. W pomoc włączyli się ludzie niemal z całej Polski oraz organizacja zwierzęca z Poznania. Schronisko z Gaju (które w nazwie ma nawet określenie FUNDACJA) odmówiło pomocy, ale do tej kwestii wrócę później.
Koty z miejscowości Psarskie były naprawdę w bardzo złym stanie, walka o ich życie była naprawdę ciężka i wymagała zaangażowania wielu osób. I tutaj należą się słowa podziękowania organizacji z Poznania, która ratowała także inne koty z gminy Śrem…
Kilka dni później otrzymałam prośbę o pomoc od mieszkańców Chrząstowa. Doradziłam ludziom, aby skontaktowali się z gminą, a dokładniej z wydziałem ochrony środowiska. Do schroniska ludzie boją się dzwonić… Ostatecznie koty z Chrząstowa otrzymały pomoc, znów konieczne było zaangażowanie tabunu ludzi.
Kolejna prośba z Konarzyc (gmina Książ Wlkp.) Znów próbowałam odesłać ludzi do gminy i do schroniska. I znów słowo „schronisko” wywołało lawinę żali i skarg na „nieodpowiednie i niepoważne traktowanie ludzi, którzy szukają pomocy dla chorych kotów”. Jak mówią ludzie, „pani ze schroniska ostro i nieprzyjemnie odpowiedziała, że nie pomogą, bo to zadanie gminy”.
Ostatecznie koty pomoc znalazły, choć ponoć potrzebujących jest więcej, ale „najcięższe” przypadki zostały zabezpieczone.
Wracając do kwestii schroniska w Gaju, jak wspomniałam wcześniej, osobiście kontaktowałam się ze schroniskiem w Gaju w sprawie kotów z Pyszącej. W odpowiedzi otrzymałam wykład, czym różni się kot bezdomny od wolno bytującego. Podano mi też przepisy prawne, które mówią, że koty bezdomne są własnością gminy. Ponadto dowiedziałam się, że obowiązek dokarmiania i opieki (wnioskuję, że także leczenia) kotów wolno bytujących spoczywa na mieszkańcach danego osiedla/bloku/ulicy/wioski.
Podążając tym tematem należy stwierdzić, że ludzie prywatni, tacy jak ja czy Pan, mają obowiązek zapewnienia wolno bytującym kotom odpowiednich warunków, w tym leczenia. Rozumiem, że nie należy utrudniać im bytowania, ale ja prosiłam o pomoc dla kotów chorych, które wymagały pilnej pomocy weterynaryjnej!
Najśmieszniejsze w tym jest to, że co chwilę na fanpage schroniska w Gaju pojawia się post z prośbą o wsparcie schroniska.
Nie rozumiem toku rozumowania pracowników schroniska. Wolno bytującymi kotami się nie zajmą, bo to obowiązek zwykłych ludzi, ale ci sami ludzie mają wpłacać im datku czy przywozić dary, bo schronisko potrzebuje? Potrzebują także społeczni karmiciele i osoby prywatne, które z dobrego serca i z własnej woli pomagają bezdomnym kotkom. Chylę czoła przed tymi osobami, a wiem, że jest ich sporo. Współpracuję z kilkoma fundacjami z całej Polski, więc wiem, ile próśb spływa do nich każdego dnia.
Na temat traktowania osób pomagających kotkom przez schronisko w Gaju nie będę się wypowiadać. Sam fakt, że ludzie boją się dzwonić do schroniska i poprosić o pomoc czy radę mówi sam za siebie.
Troszkę się rozpisałam, ale już przechodzę do meritum.
Panie Piotrze, bardzo proszę zająć się tym tematem i wyjaśnić, gdzie przysłowiowy Kowalski ma zgłaszać wolno bytujące koty, wymagające pilnej pomocy weterynaryjnej. Po raz kolejny podkreślę, że mowa tu o kotach chorych, które naprawdę cierpią.
Przeanalizowałam uchwały dotyczące opieki nad wolno bytującymi i bezdomnymi zwierzętami w gminie Śrem i Książ Wlkp. – w żadnym dokumencie nie ma bezpośredniego zapisu, gdzie należy zgłaszać istnienie wolno bytujących, chorych zwierząt. Do schroniska mają trafiać koty bezdomne, ale jak rozróżnić bezdomnego od wolno bytującego? Właściciela nie posiada ani jeden, ani drugi.
W każdej uchwale jest zapis, gdzie trafiają zwierzęta powypadkowe czy gospodarskie, ale o chorych nie ma wzmianki.
A interpretować uchwały można różnie.
Pisałam w tej sprawie do gminy Śrem, ale póki co odpowiedzi nie otrzymałam. Zamierzałam się wybrać do burmistrza i porozmawiać z nim na ten temat. Prawda jest taka, że ludzie w tym temacie są niedoinformowani. Nie wiedzą, gdzie szukać pomocy, więc szukają jej w schronisku w Gaju…
I trudno się temu dziwić, schronisko teoretycznie funkcjonuje 24/7, a urząd jest czynny pięć dni w tygodniu w określonych godzinach.
Moim zdaniem jest to niedopatrzenie ze strony urzędników, które należy zweryfikować. Jak wspomniałam, gmina Śrem nie odpowiedziała na moje wiadomości przez ponad 3 tygodnie, do gminy Książ jeszcze nie pisałam. Napisałam natomiast do Pana, licząc na realną pomoc.
Mam nadzieję, że dzięki Pana pomocy uda się tę kwestię rozwiązać. Naprawdę liczę na Pana. Proszę uwzględnić też inne gminy, zanim zaczną się zgłaszać ludzie z gminy Brodnica, Dolsk i innych gmin, które mają umowę ze schroniskiem w Gaju.
3 Komentarze
Potwierdzam. Całe mioty kotów, które nie otwarły jeszcze oczu i miały pecha trafić pod ich ” opiekę ” są od razu usypiane. Jak twierdzi szefowa „działamy zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt”…
Gdy znalazłam bezdomnego (lub być może wolnobytujacego ) kota z dała od zabudowań i zadzwoniłam do schroniska , odrazu zaznaczyli , ze maja kotów ponad stan i nie są w stanie go przyjąć , mimo tego , ze nawet o to nie zapytałam . Zadzwoniłam z prośba o udostępnienie posta w mediach społecznościowych na temat znalezionego kota . Oczywiście nikt się nie odezwał, nikt go nie szukał . Opieka weterynaryjna , jedzenie i dom zostały zapewnione przez osoby prywatne .
Ja również doświadczyłam raz niemiłego traktowania ze strony pracownika srchrokoska w gaju a kiedy zadzwoniłam o pomoc dla małych kociaków to owszem mogłam przywieźć ale Pani od razu zaznaczyła ze je zutylizuja. Zaprzestałem tamdzwonić i prosić o pomoc.